Zdobycie szczytu latem – Turbacz
- 06. 2019r. Kulawa stopa na najwyższym szczycie w Gorcach❗
Nie od dziś wiecie że Turbacz był naszą „solą w oku”
Dwie próby w zimie a za trzecim razem dzięki uprzejmości kierowcy quada dotarliśmy pod schronisko. Trudno to nazwać zdobyciem Turbacza. Zimowe warunki są ekstremalne dla wózkowicza a co dopiero w górach. Z uporem maniaka czekaliśmy na wiosnę, która była ulewna. Nadszedł w końcu ten czas gdy było kilkanaście dni suchych.
„Wstajemy” o 20:00 po to by o 22:00 już być w aucie. Przyświecała nam jeszcze jedna myśl – być na szczycie o wschodzie słońca. Parę minut po północy podekscytowani powoli wyciągamy sprzęt, plecaki i ruszamy ku przygodzie. Chcemy sprawdzić czy będąc sparaliżowanym z niedowładem rąk da się dotrzeć na szczyt Turbacza. Już z zimowych wypraw wiedziałem, że będą trudne momenty lecz trudno porównywać zimę do lata. Przeczucie i nabyte doświadczanie nie myliło mnie. Szlak żółty jest ziemisto piaszczysty a przez około 4 km co kilkaset metrów są poprzeczne odwodnienia z uskokiem od 10cm do nawet 30cm. Nocą bardzo trudno wybrać najlepszy moment do przejazdu, ostatecznie na jednym z nich wylądowałem w błocie. Dla kogoś kto lubi przygodę to aż sama radość. To nie jedyna ekstremalna trudność. Jest kilka mocnych podejść gdzie wg zasady w takich miejscach nie można się zatrzymać. Ze względu na koleiny i sypkie podłoże w kilku miejscach straciłem przyczepność. Ale wierna wolontariuszka z sercem na dłoni Magda „podparła” się. Kiedyś po wyprawie do Doliny Gąsienicowej pisałem o pięknie gwiazd, jakie można było zobaczyć. Tym razem było podobnie . Co chwilę gasiliśmy światła i spoglądaliśmy na gwieździste niebo, którego nie da się uświadczyć w mieście. Mimo szybkiego tempa jakie zostało narzucone po drodze, musieliśmy nałożyć kolejne warstwy ubrania. Mimo tego że w Krakowie było 20 stopni, to zbliżając się do schroniska odczuwalna temperatura wynosiła ku naszej uciesze plus 6 Około 3 rano docieramy pod schronisko.
Ku mojemu zdziwieniu przed wyjściem do schroniska wyrosły schody i mur którego w zimie nie było. Pierwsza myśl-” co za d…wybudował schody i mur tak szybko po zimie”. Nigdy tam nie byłem latem więc było zaskoczenie. Chwila rozpaczy, bo do szczytu tylko 20 min drogi. Koniec w końców udaje się obejść budynek dookoła i już w chmurach podążamy dalej. Zaczyna świtać i powyżej schroniska ukazuje nam się krajobraz niczym z mrocznej baśni. Jest przepięknie i mroczno, cisza, świergot ptaków. Te ostatnie metry były ekstremalne, wąsko, mnóstwo wystających korzeni, drzewo zwalone na szlaku, które trzeba było obejść oraz wielki korzeń który zmusił mnie do przejścia na pupie i przeciągnięcia handbike. Było tak blisko, że nie mogłem poddać się. Kilka miesięcy pracy nad sobą i doświadczenia zaowocowały tym, że śmiało mogę powiedzieć- szczyt zdobyty przez osobę z tetraplegią❗
Ps. Miło jest być pierwszym
➡Niestety brak podjazdu do schroniska, brak toalety dostosowanej. Wszędzie mnóstwo schodów. Czy kiedyś to się zmieni?
Po wejściu do schroniska „śpimy” na dziko na ławkach w holu. Parę minut po ósmej wychodzimy na taras w poszukiwaniu widoku na Tatry które , skrzętnie ukrywa się za chmurami. Żeby mieć całościowo wyrobione zdanie sprawdzamy jedzenie w restauracji schroniska. Kupujemy więc ciepły barszcz czerwony z krokietem, zupę chrzanowa z plackiem ziemniaczanym…nie polecamy
Zawsze marzyłem. będąc w górach aby spotkać bacę z owcami. I udało się .




















